Hipsterski Karaköy

Istanbul uderzył mnie swoją innością. Mieszkałam w starej części miasta (Sultanahmet), w pobliżu też były bardziej tradycyjne dzielnice. Kawiarenki z sziszą, knajpki, stoliczki z kawa czy herbatką serwowaną w mikro szklaneczkach, tradycyjne dywany, wystrój. Nie przyszłoby mi na myśl wystawienie swojego komputera na stół. Nawet zabawa telefonem wydawała się kłócić z charakterem knajpek.Myślałam, że Istanbul cały taki jest. Aż przeszłam na drugą stronę mostu Galata i odkryłam Karaköy. (Tak przy okazji, warto przejść się mostem Galata o zachodzie słońca. Ponoć tu jest najpiękniejszy).

Karaköy to dzielnica, gdzie handel odgrywa naczelną rolę. Mamy mnóstwo banków, ale też i sklepów, gdzie sprzedawane są sprzęty elektryczne, części do łazienek itd. Nie widziałam tu tak dużo tradycyjnych sklepów z szalami czy dywanami, a właśnie z rzeczami codziennego użytku. To, co jednak mi rzuciło się w oczy, to ilość kawiarenek świetnie zaprojektowanych, ale dla mnie nie będących “typowo tureckimi”. W mojej opinii takie kawiarenki mogłyby powstać w jakiejkolwiek innej części świata, nie były odzwierciedleniem kultury tureckiej, a po prostu efektem wyobraźni autora. Ceny w kawiarniach też były “nietureckie’. Dla przykładu kawa kosztowała 20 lir, gdzie ja zazwyczaj wydawałam 15 lir na obiad. Kawiarnie były pełne ludzi, którzy siedzieli też sami, czasem z komputerami (wskazówka dla tych, co szukają fajnych knajpek w Istanbule, gdzie mogliby popracować na komputerze). Dotychczas byłam przyzwyczajona do spotkań towarzyskich w kawiarniach, miałam wrażenie że Turcy są bardzo gościnni i nie pozwolą nikomu siedzieć samemu. Co jeszcze rzuciło mi się w oczy to liczba młodych ludzi, a także ich styl ubierania. W moich oczach Karaköy to zdecydowanie dzielnica, gdzie młodzi się lansują.

Warto wpaść do Karaköy, by zobaczyć to inne, nowoczesne i artystyczne życie w Istanbule i najzwyczajniej dostrzec inną stronę tak różnorodnego miasta. Fani sztuki ulicznej zdecydowanie ucieszą murale, których tu jest mnóstwo.